Przez lata były tajną bronią amerykańskiej marynarki wojennej. Brały udział w operacjach wojskowych m.in. rozminowując porty.Potrafiły nie tylko namierzyć wrogiego nurka, ale także… zakuć go w kajdanki. O kim mowa? O delfinach, lwach morskich i fokach. Ich służba wojskowa dobiega końca. Zastąpią je podwodne roboty.
Delfiny do służby w wojsku przystosowała sama natura.Ssaki te mają w mózgu swoistą echosondę, organ emitujący sygnały, które odbijają się od przeszkód znajdujących się przed delfinami. Sygnał wraca do nich niczym echo. Dzięki temu delfiny są w stanie wykryć kilkucentymetrowy przedmiot oddalony o 30 m.Takie niezwykłe zdolności morskich ssaków postanowili w latach 50. wykorzystać amerykańscy wojskowi. W specjalnych ośrodkach zaczęto szkolić delfiny butlonose oraz lwy morskie m.in. w wykrywaniu drobnych przedmiotów na dnie zbiorników.
Amerykanie badali militarną przydatność nie tylko delfinów, ale także wielorybów i lwów morskich, które dzięki doskonałemu słuchowi potrafią szybko zlokalizować przeszkodę, nawet w wodach o ograniczonej widoczności. – Orki biorące udział w eksperymencie, poszukując przedmiotu wydającego sygnały akustyczne, zeszły na głębokość poniżej 500 m. W czasie testów białuchy potrafiły znaleźć ćwiczebne torpedy na głębokości ponad 400 m – opowiada kmdr por. rez. Maksymilian Dura, publicysta wojskowych periodyków.
Po raz pierwszy umiejętności delfinów i lwów morskich wykorzystano podczas konfliktu w zatoce Rahn Bay w 1970 r. – Było to miejsce systematycznie atakowane przez płetwonurków-dywersantów z Północnego Wietnamu.Zadaniem morskich ssaków było niedopuszczanie nurków do okrętów. Były tak skuteczne, że całkowicie zastopowały ataki nieprzyjaciela, zyskując miano „psów strażniczych” – opisuje ekspert. Zwierzęta nie atakowały tam bezpośrednio nieprzyjacielskich płetwonurków, ale dostarczały w ich pobliże materiały wybuchowe.
W 1987 r. amerykańska armia znów powołała do służby morskie ssaki. Sześć specjalnie wyszkolonych delfinów zostało wysłanych do Bahrajnu. Na wodach Zatoki Perskiej eskortowały okręty, szukały min i rozminowywały wodne szlaki.
Pentagon utrzymywał jednostkę złożoną z ponad 70 delfinów i 20 fok. Podobno umiały one nie tylko odstraszać nurków zbliżających się do statków, ale także zabijać. Z kolei foki nauczono nawet zakładać na nogi nurków swego rodzaju kajdanki. Zwierzęta służące w US NAVY miały swoje specjalizacje. Niektóre szkolone były do wykrywania i montowania ładunków wybuchowych do torped, min i przedmiotów, które miały nadajniki akustyczne.Inne szukały min zakopanych w mule i piachu. Specjalizacją butlonosych była ochrona okrętów i portów.
Wojskowe delfiny odwiedziły też Europę i trenowały w Bałtyku. – W 1998 r. pięć z nich uczestniczyło na Litwie w międzynarodowych ćwiczeniach „Baltic Challenge” – przypomina kmdr Dura.
Służba wojskowa amerykańskich ssaków morskich dobiega końca. W ciągu najbliższych kilku lat zostanie zlikwidowany główny ośrodek w San Diego. Decyzja zapadła z powodu oszczędności – roczne utrzymanie i szkolenie tych nietypowych żołnierzy wynosi 20 mln dolarów. Zwierzęta mają być zastąpione przez podwodne roboty.
źródło: http://www.polska-zbrojna.pl/home/articleshow/5917